21 grudnia 2009

Haiku 2009r.

...
sylwestrowa noc
fajerwerki
nikną we mgle

...
pocałunek
pod wiszącą jemiołą
furkot skrzydeł

...
fragmenty myśli
na kartce papieru
nowe haiku

...
zachodzi słońce -
pośród śpiewu ptaków
mój cień i ja

...
wigilijny świt -
na kuchennym blacie
karp macha ogonem

...
ruiny zamku -
w objęciach bluszczu
skruszałe mury

...
spotkanie w parku -
dzieli nas tylko
szelest liści

...
oświetlony stok
z własnym cieniem
na wyścigi

...
pierwszy krzyk -
lekarz nuci pod nosem
Cichą Noc

...
sierociniec
bez mamy i taty
smutna brzmi Kolenda

...
wigilia -
w pogotowiu opiekuńczym
łzawa kolęda

...
opuszczony dom
wokół skrzynki pocztowej
suche listowie

...
jesień na grzędach -
pies obsikuje nogę
stracha na wróble

...
pół litra na głowę
z ust poety
szeleszczące haiku


przez światło poranka -
na liściach
odcienie jesieni



domownicy śpią -
tylko pies na podwórzu
głośno ujada



świeży grób
mężczyzna łka cicho
tuląc niemowlę


u jubilera -
w bursztynowej pułapce
zastygły komar


most linowy
mój niepokój
coraz głębszy


znicze na grobach
i nam kiedyś najbliżsi
palić je będą


przykryty śniegiem
ten sam korzeń drzewa -
pies obsikuje


nurt rzeki
nawet ostrym kamieniom
szlifuje brzegi


ruiny kościoła -
obok kwitnącej gruszy
zapomniane groby


zmiana czasu
oczekiwanie
wydłuża się


koncert Chopinowski
z auli dobiega
warkot wiertarki


jesień w ogrodzie
na świeżym praniu
zapach palonych liści


śpiew jaskółek
z pierwszymi kroplami deszczu
cisza na niebie


żadnych liści
tylko grabie stoją
oparte o drzewo


podmuchy wiatru
wróble gonią okruch chleba
po asfalcie


świńskie kawały –
rumieni się nad ogniem
pieczone prosię


korony drzew -
jak blado przy nich wygląda
jesienne słońce


tęgi mróz -
och zrobić choć jeden łyk
gorącej herbaty


wysyp grzybów
w koszykach grzybiarzy
puste butelki


wpatrzony w spławik
wtem plusk wody obok
szczupak też łowi


partia szachów
wczesnym świtem pionek
matuje króla

pod parasolem -
twoje włosy
pachną jaśminem


lany poniedziałek
po raz trzeci zmieniam
ubranie


Wielka Sobota
pogrzeb żuru i śledzia
na koniec postu


przez małą chwilę
na tej samej ławce -
ja i motyl


brak prądu -
w blasku świec mały pająk
i jego wielki cień


nadmorska plaża
ruiny na klifie
smagane wiatrem


strach w oczach –
na tej samej ścieżce
locha z młodymi

gorący wieczór –
cienie na ścianie tańczą
w blasku świec


wiosna w ogrodzie -
śpiew nowych lokatorów
w budce lęgowej


ciemnieją chmury –
ogrodnik ze szlauchem
spogląda w niebo


bezsenna noc –
kolejny przelot
komara


zimny poranek –
pośród górskich kamieni
kępka szafirków


uliczny chodnik -
w rączkach biednej dziewczynki
białe konwalie


harce szczeniaka -
na twarzy wdowy
pierwszy uśmiech


letni poranek -
wśród kotków leszczyny
ptasie trele


czubek głowy -
z roku na rok łysina
coraz większa


wiosenny spacer –
miedzy liśćmi buczyny
kwiaty przylaszczki


na skraju lasu –
przyciąga wzrok pośród drzew
fiolet wawrzynka


mgła na drodze –
światła samochodów
wskazują drogę


leśna polana –
jedna mała osa
a ileż krzyku


czuć wiosnę -
coraz krócej noszą się
dziewczęta


brzęczenie komara
trzask dłonią w szyję
i znów cisza


lecą bociany –
kobieta w ciąży
wygraża pięścią


klekot bociani –
kumkanie żab cichnie
na mokradłach


topnieje śnieg
uliczne strumyki
płyną i płyną


spotkanie –
twój uśmiech taki sam
jak sprzed laty


gęstnieje mgła -
po kolejnym kieliszku
wzrok mój mętnieje


wschód słońca –
nad miejskim wysypiskiem
wzbiera się wrzask mew


czyżyk w klatce -
z patyka na patyk
żałosne trele


nocny koncert –
w każdym zakątku ogrodu
cykanie świerszczy


kwitnące chabry -
gdzie nie spojrzę
łany pszenicy


poranna msza -
chrapanie w ławce
przerywa kazanie


w saunie –
zamglonym wzrokiem śledzę
krople jej potu


małżeńska sprzeczka -
coraz bardziej skulone
uszy szczeniaka


album rodzinny -
pomiędzy stronicami
też nieobecni


pierwszy ciepły dzień-
przydrożne panienki
znowu w miniówkach


pełnia księżyca -
rozśpiewany kulig
znika w lesie


przy kominku –
roztacza się woń drzewa
i twoich perfum


upalny wieczór
pod rozgwieżdżonym niebem
cykanie świerszczy


alejki w parku-
gdziekolwiek nie pójdę
wszędzie liście


spadająca gwiazda -
w pospiechu wymawiam
życzenie


spacer we dwoje
śnieżynki topnieją
na jej policzkach


krzak dzikiej róży
w pajęczej sieci błyszczą
kropelki rosy


na rozdrożu -
z drewnianej kapliczki
kwilenie piskląt


biedronka-
nim policzyłem kropki
odfrunęła

...
pod jemiołą
twój pocałunek
smakuje tak samo